Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Dobra nie to nie.- wzdycham i podnoszę się a następnie otrzepuje tyłek z niewidzialnego pyłku.
Offline
- Kiedyś ci powiem. Obiecuję. - mówię, sięgając po kurtkę.
- Widzimy się jutro? - pytam z bananem na twarzy, gdy schodzimy z powrotem na dół.
Offline
- Hmm muszę się nad tym głęboko zastanowić.- stwierdzam.- Przyjdź jutro rano do mojego pokoju po informację. Do zobaczenia.- mrugam do niego i odchodzę do swojego pokoju.
Offline
Kręcę głową z rozbawieniem i odchodzę w drugą stronę.
Offline
Staję przed drzwiami do gabinetu i pukam. Nie mam pojęcia, o co może chodzić. Z resztą... to Montrose. Jej może, do cholery, o wszystko chodzić. Przewracam oczami. Wyciągam słuchawki z uszu, pozwalając im swobodnie zwisać na przedzie koszulki i czekam.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Proszę wejść.- mówię i prostuję się na krześle, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
Offline
Wchodzę do gabinetu i staję przed biurkiem.
- Wzywała mnie pani - mówię spokojnie, nadal nie zajmując miejsca na krześle.
Jeszcze zacznie narzekać, że jestem niekulturalny.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Proszę usiąść Panie Hunter, mamy do odbycia poważną rozmowę- stwierdzam wklepując coraz to kolejne słowa do komputera. O dziwo Keith Hunter, nie działał mi aż bardzo na nerwy jak co nie którzy uczniowie. Chociaż do ideału zdecydowanie mu daleko.
Ostatnio edytowany przez Madame Montrose (2016-10-23 00:34:59)
Offline
Marszczę lekko brwi i siadam na krześle. Siłą powstrzymuję się, żeby nie skrzyżować przed sobą rąk i nie rzucać jej spojrzenia spode łba. Czekam, aż zacznie mówić.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Domyślasz się może w jakiej sprawie, cię wezwałam do mojego gabinetu?- przelotnie na niego spoglądam znad ekranu.
Offline
Kręcę głową.
- Nie mam pojęcia - mówię zgodnie z prawdą, lekko unosząc brew.
Czy ona ma w planach mi to kiedykolwiek powiedzieć?
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Twoje eskapady w przeszłość są niedopuszczalne i zabronione przez jakiś przymykałam na nie oko, jako, że jesteś wzorowym uczniem. Niestety po tym jak zniknąłeś z Eileen Fields z ostatniej misji, jestem zmuszona cię ukarać.- mówię bez cienia emocji przyglądając mu się. W sumie to jest jednym z moich najprzystojniejszych uczniów. Aż dziwne, że nie ma dziewczyny. Jest najlepszą partią w całej szkole. Hmm a może by go wyswatać z moją Emily?
Offline
Przymrużam oczy, przyglądając się Montrose badawczo.
- Nie wiem, skąd ma pani informacje o moich rzekomych podróżach w przeszłość. Na misji była to szczególna sytuacja - staram się zachować opanowanie.
Kto wiedział o moich podróżach? Tylko ja. Może domyślił się Saif, ale nie wydaje mi się, żeby to on przekazał Montrose. Coś jest tutaj bardzo nie tak.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
-Oj młodzieńcze, naprawdę mnie nie doceniasz.- uśmiecham się sztucznie.- Mam kamery w całej akademii, w każdym nawet najmniejszym zakamarku, wliczając w to oczywiście piwnice, gdzie znajduję się nasz cenny chronograf.
Offline
To ciekawe, bo zazwyczaj nie używam waszego cennego chronografu.
Zaraz... Urodziny Jamesa. To wtedy musiała mnie zauważyć. Mam nadzieję, że kiedy James przeniósł się tutaj, nie pomyślał o przyjściu do Akademii.
- Całkiem możliwe - stwierdzam krótko. - Jednak wykonuję moje obowiązki, także nie rozumiem, jaki jest w tym problem. Chodzę na misje.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Owszem chodzisz na misję, z których potem znikasz nie wiadomo kiedy, bez jakiejkolwiek zgody nauczyciela prowadzącego misję.- mówię swoim chłodnym tonem.
Offline
Ta baba zaczyna mi działać na nerwy. Wystawia na szwank mój szacunek do kobiet.
- Jeden raz zdarzyło mi się zniknąć podczas misji i było to spowodowane zagrożeniem życia - mówię zimno. Przymrużam oczy. - A gdybym zginął, zabrakłoby szafiru. W tych czasach jestem jedyną osobą, która mogłaby pomóc rzucić klątwę ponownie, a która posiada szafir. Mój brat nie posiadał dzieci, z tego powodu nie ma innych wybrańców tego kamienia szlachetnego. Chyba lepiej, że się przeniosłem, prawda?
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- To, że się wtedy tutaj przeniosłeś, było dla nas błogosławieństwem. Ale mogę cię wywyższać ponad innych. Każdy jest jedyny w swoim rodzaju i strata każdego was byłaby równie druzgocząca. Dlatego też, obowiązują cię takie same zasady jak wszystkich. A wiadomą zasadą jest to, że nie wolno podróżować na własną rękę w przeszłość.- stwierdzam rzeczowym tonem.
Offline
Zaciskam zęby. Ostatnie, czego mi potrzeba, to żeby mnie wywyższała.
- Oczywiście - mówię, starając się zabrzmieć uprzejmie. - Czy mogę już iść, Madame Montrose?
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Niestety nie.- stwierdzam z chytrym uśmieszkiem.- Zawsze kiedy występuje przewinienie jest też kara.- zaczynam coś przeglądać w dokumentach.- Nie wiem czy zdążyłeś już poznać moją siostrzenicę...
Offline
Podnoszę głowę.
- Nie zdążyłem mieć tej... - wątpliwej - ...przyjemności.
Bawię się rękawem mojej bluzy.
- A co ona ma do mojej kary? - Pytam sucho.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Ona może być twoim wybawieniem, proszę zachowuj sie w stosunku do niej z szacunkiem.- pouczam go.- Masz się z nią umówić i sprawić aby była w tobie szaleńczo zakochana. Wtedy wszystko zostanie ci odpuszczone i będziesz mógł w tajemnicy podróżować do przeszłości.
Magda: /jebła/
Emily: /jebła/
Offline
a... co to ma do kary? o-O
Olga: *jebła*
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Patrzę na nią jakby zgłupiała. Może tak jest. Może oszalała na starość.
- Że. Co? - Syczę przez zęby, jakby to były dwa osobne zdania. - Moją karą ma być rozkochanie w sobie dziewczyny? To jest kompletnie nie na miejscu. Brak jakiegokolwiek szacunku dla tej dziewczyny.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Oj mój Drogi Młodzieńcze..- wzdycham teatralnie.- Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, to ja ustalam zasady i kary. To ja tu rządzę i praktycznie mogę wszystko.- wzruszam ramionami.- Jeśli tego nie zrobisz, powiem, że ją zgwałciłeś i wszyscy mi uwierzą, bo ja tu jestem najważniejszą osobą i nikt nie podważy mojego autorytetu. Ja po prostu chcę jak najlepszą partię dla mojej ukochany słodkiej Emily.- mówię lodowatym tonem.
Ostatnio edytowany przez Madame Montrose (2016-10-27 22:36:43)
Offline