Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
Otwieram szeroko oczy całkowicie zaskoczona.- Co ty tutaj w mojej Akademii robisz? Jak śmiałeś tu przyjść?
Offline
- Jak to co robię? - pytam zaskoczony - Przyszedłem się przywitać, mój ty więdnący kwiatuszku.
Every villain is a hero in his own eyes
Offline
- Nie masz prawa mnie tak nazywać .- oburzam się.-A po co konkretnie przyszedłeś? Nie wierzę, że przyszedłeś sobie tutaj tylko i wyłącznie na pogawędkę.
Offline
- To uwierz, nimfo błotna. Tyle lat i dalej nikt cię nie chce. - siadam na biurku.
Every villain is a hero in his own eyes
Offline
-Mogłabym powiedzieć o tobie dokładnie to samo. Nadal po tylu latach nikogo nie masz.- uśmiecham sie sztucznie.- Skoro to będzie pogawędka to nie może herbatki chcesz?- mówię przesłodzonym tonem.
Offline
- Nie zdziwiłbym się, gdybyś coś do niej dorzuciła. Kto wie, czyje zwłoki trzymasz pod biurkiem. - wzdrygam się.
Every villain is a hero in his own eyes
Offline
- Herbatę zrobi moja najlepsza uczennica. Ona jest krystalicznie czysta, w życiu by nic nie dorzuciła.- Stwierdzam spokojnie, zakładając nogę na nogę.
Offline
- A kto wie czym pierzesz mózgi swoim pomiotom. Ale nie krępuj się. Może uczynisz światu przysługę i się udławisz?
Every villain is a hero in his own eyes
Offline
Przewracam oczami.- Nie jestem gorsza od ciebie.- mówię zimnym tonem i dzwonię szybko do uczennicy: Megan przynieś natychmiast herbatkę. Mamy wyjątkowego gościa więc ma być najlepsza jaką potrafisz.
Offline
- A ja myślałem, że będziesz próbowała mnie zabić, nieopierzona kuro. - śmieje się, a z kieszeni mojej marynarki wyskakuje wiewiórka i zaczyna buszować po biurku.
Every villain is a hero in his own eyes
Offline
Pewnie po raz kolejny przyjechał minister albo jakiś tam premier. Dosypuje do szklanki Montrose odrobinkę środka przeczyszczającego ta małpa nie może mi rozkazywać. Wchodzę do pomieszczenia i zauważam faceta siedzącego na biurku. To na pewno nie jest żaden minister ani urzędnik. Kładę tace na stoliku.
Offline
Przyglądam się dziewczynie. - Wyglądasz znajomo słoneczko. - przekrzywiam głowę zaciekawiony
Every villain is a hero in his own eyes
Offline
- Przepraszam, musze juz iść. Mam dużo nauki.- mówię i zaczynam powoli sie cofać do wyjścia. Oj nie dobrze. Ten facet wyglada podejrzanie.
Offline
Przekrzywiam głowę w drugą stronę, jak zaciekawiony pies. - A idź dziecko. - zbywam ją ręką i przy okazji wrzucam niezauważalnie Montrose tabletkę nasenną.
Every villain is a hero in his own eyes
Offline
- Do widzenia- mówię cicho i odchodzę. Na korytarzu opieram sie o ścianę i oddycham z ulga.
Offline
- Dziwne to to. Chore psychicznie czy po prostu za dużo czasu z tobą? Bo skutki podobne. - sięgam po herbatę, ale nawet jej nie tykam.
Every villain is a hero in his own eyes
Offline
- Megan ma po prostu niewielkie problemy z nieśmiałością i kontaktami z chłopakami.- wzruszam ramionami i upijam łyk herbaty. Pyszna jak zwykle.
Offline
Spoglądam na zegarek. - Pięć, cztery.... - odliczam głośno.
Every villain is a hero in his own eyes
Offline
Po chwili robię sie strasznie senna. Ziewam i zasypiam twarzą w papierach na biurku, a szklanka wypada mi z ręki.
Offline
- Jeden. - podnoszę wzrok znad zegarka. - Dobranoc, leniwcu. - podłączam pendrive do laptopa i ściągam wszystko co się da, następnie biorę potrzebne papiery, a na koniec dorysowuję jej hitlerowski wąsik naprawdę ciężko zmazywalnym markerem permanentnym. Łapię wiewiórkę z kark i znikam.
Every villain is a hero in his own eyes
Offline
Staję przed drzwiami dyrektorki i pukam trzy razy, a następnie uchylam drzwi.
- Dzień Dob... - zaczynam, lecz zamiast dyrektorki widzę młodą dziewczynę.
- Cześć, czy zastałem panią dyrektor? - mówię oficjalnym tonem, a jednak cały czas z uśmiechem na ustach.
Offline
Siedzę na fotelu ciotki z nogami założonymi na jej drogocenny stolik podziwiając swoje paznokcie. Po jakimś czasie ktoś wchodzi do pokoju podnoszę wzrok.- Hej, ciotki nie ma. W czym mogę pomóc?- unoszę brew.
Offline
Unoszę brwi.
- O, więc jesteś spokrewniona z tą całą Montrose. - stwierdzam ze śmiechem.
Offline
- Niestety tak.- przewracam oczami.- Ostatnio ciotka ma jakieś problemy żołądkowe, podobno ktoś tam otruł ją jakąś tam herbatą.- śmieję się.
Offline
- No to nieźle - gwiżdżę. - Musiała komuś bardzo podpaść. - mówię w dalszym ciągu z uśmiechem na ustach. W pewnym momencie pozwalam sobie usiąść na jednym z krzeseł. - Nie za wygodnie ci? - pytam, śmiejąc się.
Offline