Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Dość!- walę ręką o stół.- Nie mydlij mi oczu głupi młodzieńcze. Twoje sztuczki na mnie nie działają. Doskonale wiem, że ona poszła tam z własnej woli. A teraz oboje poniesiecie tego surową karę.
Offline
- Tylko nie głupi. - mruczę w odpowiedzi, kręcąc palcem, co musi śmiesznie wyglądać. - Owszem, musiała tam pójść. Tak jak wspominałem, groziłem jej. Więc sądzę iż cała kara powinna spaść na mnie, a nie na niewinną Emily. - Z powrotem siadam na miejscu.
Offline
Stukam dwa razy w drzwi, żeby nikt nie miał mi nic do zarzucenia, jednak stwierdzam, że wolę sobie wejść bez zgody. Otwieram drzwi i widzę Liama z jakąś blondynką przez kobietą, której niemalże piana leci z pyska. Poważnie, kojarzy mi się z wkurzoną żoną Osła ze Shreka.
- Witam, panno Montrose! - Mówię radosnym głosem. - To dobry dzień, by wyżyć się na paru uczniach, nie uważa pani?
I'm great in bed.
I can sleep for days.
Offline
- Wyjdź natychmiast z mojego gabinetu. Powinieneś zaczekać aż cię poproszę. A teraz mam niezwykle ważną sprawę więc nie przeszkadzaj.- mówię do chłopaka który przyszedł o sięgam po telefon.- Megan z łaski swojej przyjdź i zabierz swojego nie wychowanego chłopaka.- mówię i się rozłączam.- A z waszą dwójką jeszcze nie skończyłam.- Jak na razie grozi wam zawieszenie i wiele innych poważnych kar.
Offline
- Zawieszenie? - Nie zdążam się powstrzymać i parskam śmiechem, przez co zostaję obrzucony kolejnym morderczym spojrzeniem Madame Montrose.
Offline
Otwieram szerzej oczy w udawanym zdziwieniu.
- Jestem chłopakiem Megan? Kurczę, muszę ją zapytać, kiedy mnie poprosiła o chodzenie. Wie pani, jak dzieci w podstawówce. "Bendziesz mojim chłopagiem?". - Śmieję się, bo wiem, że gadam bez sensu.
Siadam na wolnym fotelu.
- To ja może zaczekam na moją dziewczynę, a pani kontynuuje. - Macham zachęcająco ręką. - Chciałem iść do kina, ale widać tutaj już mam dramat na miejscu.
I'm great in bed.
I can sleep for days.
Offline
- Dodatkowo macie zakaz rozmów na temat tego co tam widzieliście oraz musicie umyć wszystkie toalety i okna w całej akademii.- mówię już nieco spokojniejszym tonem.
Offline
Wybucham niepohamowanym śmiechem na komentarz Edwarda.
- O tak. Tu się robi o wiele ciekawiej. - mruczę pod nosem.
Offline
Wbiegam praktycznie po schodach i wchodzę do gabinetu bez pukania.- O co chodziło z moim chłopakiem?- marszczę brwi i rozglądam się pokoju. Cudownie siostrzenica Montrose przyjechała, ciekawe co tym razem narobiła.
Offline
Uśmiecham się głupio, gdy Liam komentuje, po czym wstaję i kłaniam się przed Megan.
- Meg, Słońce, nigdy mi nie powiedziałaś, że jesteśmy razem. Szkoda, że muszę dowiadywać się takich rzeczy od Mo... panny Montrose - mówię dramatycznym tonem.
Normalnie bym ją objął dla dodatkowego efektu, ale wolę jej nie dotykać, zważywszy na to jak reaguje na dotyk.
I'm great in bed.
I can sleep for days.
Offline
- Och, czyli tylko tyle? Wspaniale! - wstaję i uśmiecham się szeroko. Mam ochotę podejść do tej starszej kobieciny i ją najnormalniej w świecie pocałować. Ale zważywszy na różne okoliczności, rezygnuję z tego pomysłu.
Offline
- Coo?- unoszę brwi zaskoczona.- Fajnie, że nie wiedziałam, że mam chłopaka.- kręcę głową. Montrose to zdecydowanie największa małpa jaką znam, ona zna chyba jakąś inną rzeczywistość.
Offline
- Megan miałaś go wyprowadzić a nie wpadać się z nim w durne pogaduszki. Na nikogo już w tych czasach nie można liczyć.- przewracam oczami.- Serio chłoptasiu zawieszenie na miesiąc, umycie wszystkich toalet i okien w szkole to tylko tyle dla ciebie?- spoglądam na Liama.- Dobrze w takim razem jeszcze dodatkowo na twoje życzenie musicie poukładać WSZYSTKIE książki w bibliotece szkolnej oraz dziale zamkniętym z starymi księgami.
Offline
Otwieram szerzej oczy.
- O jezu, chyba mi słabo. Duszę się. - mówię i zaczynam ocierać "pot" z czoła i wachlować się dłonią. - Chyba mam atak serca. - Opadam na oparcie krzesła i mrużę lekko oczy. - Czuję ból w klatce piersiowej. Nie wspominałem o tym nikomu, ale mam wrodzoną wadę serca. - Następnie osuwam się na ziemię i "mdleję".
Offline
Wzdycham.
- Czyli tak jak myślałem, Akademii brakuje pieniędzy, żeby zatrudnić profesjonalnych sprzątaczy? - Przewracam oczami. - Niedorzeczność. Nie za taką Akademię nic nie robiłem.
I'm great in bed.
I can sleep for days.
Offline
- Megan do jasnej cholery wyprowadź mi tego gnoja w z gabinetu w trybie natychmiastowym!- wybucham i wrzeszczę na cały gabinet.
Offline
Wzdrygam się od krzyku Montrose i kręcę głową.- Ed, może wyjdziemy na zewnątrz i tam porozmawiamy? Jestem pewna, że Emily sobie poradzi z ciotką .- mówię cicho.
Offline
- To ja zadzwonię po pogotowie.- udaję powagę i wyjmuję telefon. Może po wizycie pogotowania, Montrose zmniejszy karę.
Offline
- Wypraszam sobie - mówię. - Nie jestem gnojem. Miałem beznadziejnego nauczyciela etykiety, który nawalił w moim wychowaniu. - Marszczę brwi. - Och. No tak. To była pani.
Wzruszam ramionami.
- Teraz możemy wyjść - mówię do Megan.
I'm great in bed.
I can sleep for days.
Offline
Nadal leżę na ziemi nieruchomo. Jak widać Montrose niezbyt się przejęła moim stanem.
Offline
Wzdycham i wychodzimy a następnie opieram się o ścianę.- Ta małpa traktuję mnie jak swoje osobiste wielofunkcyjne popychadło. Przynieś zanieś, pozamiataj.
Offline
Po paru minutach wreszcie słyszę, jak ktoś otwiera drzwi i wjeżdża czymś do środka. Uchylam jedno oko, lecz zaraz je zamykam. Karetka. Nareszcie. Czułem, jak jakieś kamyki wbijały mi się w plecy. Od wieków tu nie było zamiatane.
Chwilę później ktoś mnie podnosi i i kładzie na noszach. Słyszę także głos Emily, która prawdopodobnie ruszyła za mną. Wychodzimy na zewnątrz, a ratownicy wkładają mnie do karetki. Świetnie.
Kiedy tylko drzwi się zamykają, a oni okrążają auto, by wsiąść z drugiej strony, ja się wymykam i cichutko wysiadam z ambulansu. Zaraz potem biegnę pod daszek, gdzie spotykam Emily.
- Świetnie nam poszło. - wzdycham i uśmiecham się do dziewczyny.
Offline
- Serio mnie przestraszyłeś jak się nie odzywałeś po tym jak Megan wyszła.- wzdycham.
Offline
- To oznacza tylko jedno! Jestem świetnym aktorem. - wyrzucam z siebie entuzjastycznie.
Offline
- Montrose będzie musiała się tłumaczyć tym z karetki i znowu nam się dostanie.- uśmiecham się.
Offline