Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Wszystkie kostiumy na misję agentów studentów są szyte właśnie tutaj. Wszelakie kolory i wzory tkanin, miliony barwnych guzików, nitki, manekiny i ten cudowny zapach świeczki Czerwony Aksamit. Zazwyczaj urzęduję tutaj babcia Megan pani Marie Casillas która jej tutejszą krawcową i to jej królestwo.
You make my heart feel like it’s summer
When the rain is pouring down.
Offline
Wchodzę do pomieszczenia i zdejmuję słuchawki. Nikogo jeszcze nie ma, więc opieram się o ścianę w oczekiwaniu na panią Rousseau.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Słysząc kroki wychodzę z zaplecza pracowni z Sophie na rękach,- Babcia wyszła na chwilę. Zaraz wróci.- informuję chłopaka.
Offline
Przestaję się opierać o ścianę i kiwam głową.
- Dzięki za informację, Megan - mówię.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Proszę.- kiwam głową i zaczynam nerwowo głaskać Sophie. Dwie rozmowy z chłopakami to zdecydowanie za duużo. Błagam niech babcia się pośpieszy, chociaż jeżeli poszła do Montrose to jedna herbatka potem druga i wróci za dwie godziny.- Przyszedłeś na przymiarkę?
Offline
- Tak - mówię. - Ty też?
Podchodzę do wieszaków i przeglądam ubrania. Nagle natrafiam na znajomy strój. Przejeżdżam po nim dłonią, ale nic nie mówię.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Niee.- kręcę głową.- Przyszłam po pieska.- przytulam Sophie do siebie.
Offline
Marszczę brwi.
- Pozwalają twojemu psu biegać po akademii?
Jak widzą Duke'a, zawsze robią problemy.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Kiwam głową.- Sophie jest malutka i zupełnie nieszkodliwa. Jest naprawdę prze kochana do każdego się przymila więc może sobie chodzić gdzie chce.- mimowolnie się uśmiecham gdy mówię o moim ukochanym piesku, to moja najwierniejsza towarzyszka.
Offline
- Czego nie można powiedzieć o Duke'u. - Wzruszam ramionami.
Zdejmuję wieszak z mundurem. Ciekawe. Nadal tutaj jest. Dotykam rękawa. Dziura po kuli jest zaszyta.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Gdy mam coś powiedzieć przez drzwi wchodzi babcia z kubkiem parującej herbaty. Uśmiecham się do niej.- O cześć skarbusiu mój kochany,- podchodzi do mnie i mnie przytula a potem całuję w czoło.- Widzę, że mamy gościa mam nadzieję, że dobrze się nim zajęłaś.- mruga do mnie porozumiewawczo a powoli zaczynam się robić cała czerwona i odsuwać się.
- Co cię do mnie sprowadza?- pyta chłopaka.
Offline
Marszczę brwi, gdy słyszę jej słowa. Pomińmy już to przezwisko, ale czy ona coś sugerowała?
Odwieszam mundur na wieszak i kłaniam się przed krawcową.
- Witam, pani Rousseau - mówię z szacunkiem. - Podobno miałem przyjść na przymiarkę.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- A no tak jestem taka roztargniona, zapomniałam, że powoli się zaczynają misję.- babcia kręci głową a jej misternie ułoży kiwa się na prawo i lewo.- Meggie skarbusiu idź na zaplecze do centymetr, moje okulary i..- babcia ogląda Huntera od góry do dołu.- Dwa stołki.- w tym momencie zaczynam tracić grunt pod nogami. Ale posłusznie wykonuję zadanie. Dwa stołki nie mogą oznaczać nic dobrego.
Offline
- To chyba nie jest konieczne, żeby dwie osoby mnie mierzyły - mówię jak najmilszym głosem potrafię. Czyli niezbyt miłym.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Dobrze w takim razie moja moja wnusia ci zmierzy...- w tym momencie w wchodzę do pomieszczenia i aż mi centymetr z drżącej ręki wypadł.- Wzrost a ja..- babcia odbiera telefon.- Megan zmierzy ci wszystko i mi potem przekażę a ja muszę iść do Madame Montrose jakaś pilna sprawa.- babunia się uśmiecha porozumiewawczo do mnie i wychodzi.
Offline
Unoszę brew do góry. W co ta kobieta pogrywa?
- Miejmy to za sobą, Megan - mówię spokojnie.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
-Przepraszam za babcię na starość traci trochę maniery.- mruczę cicho i trzęsącymi rękami podnoszę centymetr. Nie wierzę, że mnie w to wrobiła wiedząc jaki mam lęk.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Takie są babcie - stwierdzam krótko.
Cała się trzęsie. To nienormalne.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Biorę głęboki wdech i wydech. Spokojnie tylko spokojnie to na pewno nie będzie takie straszne. Nie mogę zawieść babci.- Od czego chcesz zacząć?- pytam cicho, chowając drżące ręce za plecy.
Offline
Wzdycham.
- Megan. Ty tu jesteś od krawiectwa. Ty musisz zdecydować.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Wyciągam jakąś kartkę i długopis.- Ile masz wzrostu i jaki zazwyczaj rozmiar nosisz?- być może uda mi się jakoś obejść bez mierzenia go.
Offline
Unoszę oczy do góry i sięgam ręką do jej dłoni. Wygląda na przerażoną, a ja tylko zabieram jej miarkę. Dziwne.
- 195 cm wzrostu - mówię, po zmierzeniu, po czym wracam do dalszego mierzenia się.
Zapamiętuję liczby, po czym biorę jakąś kartkę i zapisuję liczby.
- Nie ma za co. - Podaję kartkę dziewczynie.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Gdy mnie dotyka zamieram na chwilę. Pomimo, że to było ledwie odczuwalnie muśnięcie o mało co nie dostaje ataku paniki. Obserwuję kątem oka jak się mierzy, nawet nie wie jak ogromną przysługę mi zrobił. Nie wiem czy dałabym to zrobić, jeśli tak reaguję na delikatne muśnięcie.-Dziękuję, babcia będzie wdzięczna.- przełykam ślinę i mówię drążącym głosem.- Jesteś już wolny, na razie nie planujemy więcej pomiarów.- mówię cichutko nadal drżącym głosem.
Offline
Marszczę brwi.
- To do zobaczenia - mówię krótko i wychodzę z pracowni.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Opadam na krzesło i ukrywam twarz w dłoniach. Nie może tak być dłużej. Nie wyobrażam sobie siebie takiej jak będę stara. Nie mogę się przez następne 20 lat rozpamiętywać tego co się wydarzyło. Ale pomimo, że próbuję niestety nie wiem jak to zmienić, to jest silniejsze od mnie.
Offline
Strony: 1