Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.


Może i nie jest ogromną i popularną kawiarnią, jak sieciówka Starbucks, ale słynie z najlepszej kawy w tej części Wielkiej Brytanii.

You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.

Offline


Wchodzę do kawiarni i rozglądam się po pomieszczeniu. Podchodzę do lady i przeglądam, jakie mają kawy. Fantastycznie. Nie mam pojęcia, co wybrać.

Offline


Wychodzę z zaplecza wycierając do sucha szklankę i uśmiecham się szeroko do nowo przybyłej dziewczyny.- Może pomóc w wyborze?

Offline


Drapię się po głowię.
- W sumie to całkiem dobry pomysł. - Patrzę na mężczyznę i przechylam lekko głowę. - Czy my się skądś nie znamy?

Offline


- Nie przypominam sobie.- kręcę głową.- Podobno jestem specem w doradzaniu napojów. Pani poleciłbym latte machiatto pomarańczowe z szczyptą kardamonu.- mówię tonem speca.

Offline


- Ile pewności siebie. - Prycham, ale kiwam głową. - Dobra, zaryzykuję, Znawco. - Śmieję sie.

Offline


- Nie pożałujesz, wszystkie moje adoratorki są tym zachwycone. Tzn nie konkretnie tą kawą ale moimi umiejętnościami.- żartuję i zabieram się do pracy.

Offline


Unoszę brew.
- Oj, uwierz mi. Żyję zbyt długo, żeby bawić się w adorowanie - mówię, przyglądając się, jak pracuje.
To ciekawe. Ponad sto lat, a ja nadal nie przeszłam kursu na baristkę.

Offline


- I dobrze adorowanie w wykonaniu kobiet jest przereklamowane.- stwierdzam i stawiam jej przed nosem gotową kawę.- Smacznego, 5 funtów sie należy.- mowię standardową formułkę.

Offline


- Za brak adorowania powinnam mieć zniżkę - mruczę, ale wyciągam pieniądze i podaję mu.
Do mojego nosa dochodzi zapach kawy. Marszczę brwi.
- Świetnie pachnie. - Upijam łyka. - I smakuje. Warte swojej ceny.

Offline


- Za brak adorowania możesz dostać w gratisie cukierka.- mowię wkładając banknoty do kasy.- Ciesze sie że jednak smakuje i nie chwaliłem sie na darmo.- śmieje sie.

Offline


- Masz szczęście - mówię. - Jestem wymagającą klientką.
Obracam kubek w dłoniach.

Offline


- Coś jeszcze byś sobie życzyła wymagająca klientko?-pytam z uśmiechem i opieram się o blat.

Offline


- A co bardzo skromny barista ma do zaproponowania? - Pytam, unosząc brwi i upijając kawy.

Offline


- Polecam ciasta. Ale nie bierz tiramisu jest z przedwczoraj. Dzisiaj przyszedł sernik i tarta owocowa, nawet dobre Joeyowi smakowały.- stwierdzam i spoglądam na śpiącego pod ladą psa, który się właśnie obudził.Biorę go na ręce.

Offline


Patrzę to na psa, to na baristę i znowu przeskakuję wzrokiem.
- Już chyba wiem, czemu odrzucasz wszystkie swoje adoratorki.

Offline


- No tak Joey jest moją jedyną miłością aktualnie.-głaszczę psa a ten wydaję pomruk zadowolenia.- A poza tym jest taaaaki groźny, obawiam, że wszystkie by się go bały.- żartuję.

Offline


Kiwam głową.
- To futro musi zabijać swoją jedwabistością. - Przewracam oczami i uśmiecham się lekko. - Zdajesz sobie sprawę z tego, jak dziwnie wyglądasz z takim miniaturowym pieskiem, prawda?

Offline


- Ja chcesz możesz dotknąć, Joey lubi jak się go mizia po pleckach.- stwierdzam z uśmiechem i wyciągam w jej stronę zwierzaka.- Na pewno bardzo uroczo, dziewczyny podobno lecą na uroczych facetów.- wzruszam ramionami.

Offline


Wzdycham.
- Raczej ciapciowato. O ile jest takie słowo. - Śmieję się i głaskam psa.

Offline


- Chyba jest nie wiem, muszę zapytać Chmurka.- marszczę brwi.- I co jego sierść rzeczywiście zabija swoją jedwabistością?- unoszę jedną brew i spoglądam na dziewczynę z pieskiem.

Offline


- Jestem odporna na śmierć - mówię rozbawiona, prawie dodając "dosłownie". Marszczę brwi. - Chmurek? Rozmawiasz nie tylko z psami, ale i z warunkami atmosferycznymi?

Offline


- Najwidoczniej ale nawet do twarzy ci pieskiem.- stwierdzam z uśmiechem.- A Chmurek to tylko pseudonim kolegi z drugiej pracy, niestety nie miałem jeszcze przyjemności gadać z warunkami atmosferycznymi.- śmieje sie.

Offline


Patrzę na niego zaciekawiona.
- Gdzie pracujesz... - patrzę na plakietkę, którą ma przyczepioną do fartucha. - ...Nicholas?

Offline


- Przez cały tydzień na pełen etat pracuję w Akademii, takim starym budynku na wzgórzu.- mówię przecierając ladę suchą szmatą.- Tutaj jestem tylko na kilka godziny raz w tygodniu.- spoglądam na nią.- Skoro już wiesz jak ja się nazywam, to chciałabym, też wiedzieć jak ty się nazywasz.

Offline