Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Grałem. Czasem dla dobra sprawy trzeba robić rzeczy, których się robić nie chce. Powinnaś też się tego nauczyć - stwierdzam.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Gram. Tylko przy Montrose. A poza, nie potrafię. Aktorstwo jest dla mnie zbyt... - szukam odpowiedniego słowa. - trudne. Wolę być szczera wobec wszystkich. - wstaję z miejsca.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
- Nie chodziło mi tylko o granie. Mówiłem raczej o sytuacji przed samą misją.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- O to jak się zachowywałam? Jeden z gorszych dni. - wzruszam ramionami.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
- Na misjach nie ma gorszych dni. Gorsze dni mogą cię zabić. Albo nas wszystkich.
Zakładam słuchawkę i kiwam głową do barmana. Żegnam się i wychodzę.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Milknę. Nie wiem co odpowiedzieć. Teraz to on zachowuje się jakby wszystko wiedział lepiej. Mruczę do barmana "do widzenia" i wracam do Akademii.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Kupuje różowe wino wódkę i siadam przy barze. W sumie, dawno nie piłem.
Offline
Wychodzę z łazienki i siadam przy barze. Zamawiam różowe wino i czekam. To jedyny alkohol, który toleruję. Wtedy zauważam kto obok mnie siedzi.
- Ty nie jesteś też tym wybrańcem, czy cokolwiek? - Uśmiecham się i przewracam oczami.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
-Tsaa, w wolnych chwilach walczę z Voldemortem i podrywam Hermionę. Znam cię, ale wolę nie strzelać z imieniem, bo to zazwyczaj nie za dobrze się kończy- uśmiecham się krzywo i nachylam nad szklanką
Offline
Wybucham śmiechem.
- No patrz, ja też wolę nie strzelać, Harry. - Upijam łyka wina. - Eileen.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
-Adrien Potter, niewidzialny brat Harrego. Gdy akurat zabraknie peleryny niewidki, robię za niego numery kaskaderskie. Ładne imię, Eileen. Co robisz w Hogwarcie?
Offline
Marszczę brwi. Jest... dziwny. Ale... w sumie, czemu nie?
- Nie wiem, czy się dogadamy. To znaczy, słyszałam, że twój brat nie lubi Malfoyów. A tak się składa, że jestem siostrą Draco. Czasem używam za niego mózgu. - Kiwam stopami. - A co robię w Hogwarcie? Walczę z czarownicą Montrose. Podobno to żona Voldemorta.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
-Jesteś adoptowana albo farbowana? Bo szczerze mówiąc te wlosy są srednio Malfoyjowate... A w kwestii dyrektorki Montrose to tylko pseudonim. Tak naprawdę nazywa się Krochmal Riddle i zamierza nas wszystkich zabić podczas snu. Jeśli mogę ci coś doradzić... z nią się na walczy. Olewasz Krochmal i daje ci spokój- wzruszam ramionami i zamawiam kolejną szklankę.
Coś za szybko mi to idzie
Offline
Powstrzymuję wybuch śmiechu i udaję, że mówię poważnie.
- A czy ja ci powiedziałam, jaką mam metodę walki? - Unoszę brwi i upijam wino. - Krochmal Riddle... Nieźle się ukrywa w takim razie. Myślisz, że należy to przekazać innym, biednym, nieświadomym uczniom Hogwartu?
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
-Nieee... znajdziemy jeszcze Rona, bo z Hermioną Krochmal mialaby juz za małe szanse, i mamy komplet do uratowania świata. Osobiście uważam, że to całkiem niezły plan. Wiesz, wieczna chwała i te sprawy...
Offline
- Podobno podrywasz Hermionę. Nie rzucał się do ciebie z pretensjami jakiś Ron? - Dopijam kieliszek wina do końca. - Oho. Piwo Kremowe mi się skończyło. - Wyciągam z kieszeni długopis i ku zaskoczeniu barmana, wskazuję na butelkę wina. - Accio wino.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Tym razem parskam śmiechem.
-To chyba nie zadziała, panno Malfoy. Ja wolę białe, ale skoro tak mówisz... Butelkę czerwonego wina, proszę. Albo lepiej dwie- zwracam się do barmana.- Z tą Hermioną to przerąbane, mówię ci. Nie dość, że cały czas się klei do Rona, to jeszcze ta jego siostra z twarzą świnki morskiej do mnie podbija... Dobra, z tą świnką morską trochę przesadzilem.
Offline
Patrzę na niego ze współczuciem.
- Myślę, że Ginny leci na twoje nazwisko. Jesteś w końcu umm.. półwybrańcem? - Parskam śmiechem. - Jak wino półwytrawne. - Wyciągam rękę po kieliszek. - Lepiej spiesz się z tym planem obalenia Krochmal. Zachęciłeś mnie tą wieczną sławą.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
-Ah, to będzie proste.- nachylam się do niej- Krochmal Riddle ma słabość do środków przeczyszczających- mówię konspiracyjnym szeptem- A na tym można już oprzeć plan.
Czemu to wino tak szybko znika? Przechylam butelkę w której została juz niecala połowa zawartości.
Offline
Ładnie pachnie. Mam ochotę się roześmiać.
- Wiesz, zdaje mi się też, że koty to jej horkruksy. Względnie śmierciożercy. Każda zrzędliwa starucha ma coś wspólnego z kotami, więc może właśnie odkryliśmy ich tajemnicę? - Robię zszokowaną minę.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
-Ej, ej, ej... co jak co, ale nie zamierzam zabijać niewinnych kotków. To nie ich wina, że starucha zamknęła w nich swoją zrzedliwą duszę. Załóżmy, że te horkruksy działają odwrotnie i koty trzeba pocałować-marszczę brwi.- Chociaż... nie, to jeszcze bardziej obrzydliwe niż zabijanie
Chyba jestem juz lekko pijany. Mniejsza.
Offline
Chichoczę. Lekko kręci mi się w głowie.
- Jeśli są śmierciożercami, to nie są takie niewinne. Uważaj, bo jeszcze Krochmal naśle na ciebie całą armię i co wtedy zrobisz? - Wybucham śmiechem już na poważnie. - Wyobraziłam sobie ciebie całującego armię kotów. Chyba się duszę. - Oczy zaczynają mi łzawić od śmiechu.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Zabieram jej długopis, którym wcześniej przyciągała wino.
-Cholera, nigdy nie uważałem na zaklęciach. Mogę rzucić przykładowe, i sprawdzimy, czy przez to przestaniesz się dusić.
Offline
- Dawaj! - Rzucam, nie przestając się śmiać.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
-Bombarda Maxima! Nie do końca wiem, o co z nim chodziło, ale nieźle brzmi. Chociaż nie znam żadnej Maximy- wzruszam ramionami.- Chcesz zatanczyc?
Grają chyba jedno z gorszych rodzajów techno. Jakby ktoś cały czas rozbijal różne przedmioty o ścianę. I, jak się okazuje, w tej kwestii można być naprawdę pomysłowym.
Offline