Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5
-O ile moja moc teleportacji jeszcze nie zadziałała...- przerwa na kolejny pocałunek- To nadal jesteśmy w barze, Sówko.
Ale zawsze możemy z niego wyjść. A ja mam pokój sam dla siebie...
O czym ja myślę? Nieważne-macham ręką i znowu całuję Leę.
Offline
- W takim razie... radzę ci się teleportować, Potter. Albo poszukać świstoklika. - mówię konspiracyjnym tonem.
Nie przerywam pocałunków. Niech trwają ile chcą... Jak najdłużej.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
-Juz mówiłem, że zapomniałem zabrać...
Zapominam, czego zapomnialem. Ale skoro tego zapomniałem, a raczej zapomniałem o tym zapomniec, to... to nie moze być chyba takie ważne. A może właśnie odwrotnie?
-Możemy się teleportowac w mniej Potterowski sposób.
Offline
- No to... zróbmy to tym twoim sposobem. - stwierdzam i powoli próbuję wstać.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Wypuszczam na chwilę Leę, żeby mogła wstać. Będzie łatwiej, jak po prostu ją poniosę. Biorę ja na ręce, a dziewczyna chichocze.
-Powitajcie nowożeńców!-krzyczę, a niektórzy ludzie nawet zaczynają klaskać. Chyba też muszą być juz pijani.
Wynoszę dziewczynę na zewnątrz.
-Ważysz tez tyle co sówka, sówko.
Offline
- Za bardzo słodzisz, Potter. - uśmiecham się.
Znowu mam ochotę go pocałować...
- To... czym pojedziemy? - pytam, rozglądając się. - Może pojazdem Jokera? Masz fioletowe lamborghini?
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
-Powiedziałabyś wcześniej, to zdazylbym kupić. A tak, to będziesz musiała niestety zadowolić się tym- odpalam kluczykiem moje volvo XC90
W sumie dobrze mieć znajomości w salonach.
-Madam- otwieram jej drzwi i odstawiam ją na ziemię.
Ostatnio edytowany przez Adrien Vesputti (2016-08-19 12:20:26)
Offline
- Jakiś ty miły, Adam. - mój uśmiech robi się nieco szerszy.
Czy ja nie wyglądam teraz jak jakaś psychopatka?
- Zanim się zabijemy... chciałabym ci coś wyznać. - patrzę na niego poważnie. - Jestem z Narnii. - opieram się o siedzenie i czekam aż odpali samochód.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Na chwilę zapada cisza, gdy zapalam (zapałkami i benzyną, a jak) auto i próbuję logicznie rozważyć jej słowa.
-Skoro ty jesteś z Narnii... Piotr był synem Adama... A ja jestem Adam. To... jestem twoim wujkiem?
Offline
- Nieee... - kręcę głową. - Jestem driadą. Czekaj, - teraz mi się coś zaczyna świtać. - Masz dzieci? - pytam.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
-Czworo. I jedno na pewno ma imię na Ł. Ale, wiesz, to mi w niczym nie przeszkadza- mrugam kierując jedną ręką.- Czemu oni wszyscy tak trąbią? I jadą w odwrotną stronę?
Offline
- Bo są głupi. - odpowiadam zadowolona. - Ciekawe, czy którymś z tych samochodów jechała Montrose. - zamyślam się. - Pewnie tak. Czyli... jest głupia.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Kim była Montrose? Skądś ją chyba pamiętam...
-A wiesz, że chyba nie powinienem prowadzić po alkoholu? Ale chyba tak dużo nie wypiłem... W sumie nie powinienem tez się do ciebie odwracać. A już na pewno nie powinienem robić tego...- nachylam się, żeby znowu ją pocałować.
Offline
Przybliżam się w jego stronę. Już mamy się pocałować, kiedy widzę coś przed nami. Gwałtownie się odwracam.
- Drzewo! - krzyczę. - Chwyć kierownicę! - mówiłam, że się zabijemy?
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Najpierw nie łapię, o co jej chodzi, ale potem wykręcam gwałtownie w lewo. W ostatniej chwili. Samochód dzielą dosłownie centymetry od drzewa. Hamuję. Rozglądam się. Musieliśmy gdzieś zjechać, bo nie ma tu żadnych samochodów. Tylko pole, wszędzie dookoła. Na chwilę zapada cisza, biorę kilka głębokich wdechów.
A potem parskam głośnym śmiechem.
-To było...
Offline
- Genialne! - kończę. - Pomijając fakt, że zabilibyśmy się.
Nie wiem gdzie jesteśmy, a nie wygląda to na Akademię. Utknęliśmy w jakimś polu? Rozglądam się. Tak, to na pewno pole.
- Wiesz - patrzę na chłopaka. - Nadal wydaje mi się, że lepiej wyglądałbyś bez koszuli.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
-Hm- unoszę brew.- Nieskromna i jeszcze bezpośrednia. Lubię to twoje nowe oblicze.
Widzę, że chce mi odpowiedzieć, ale zamykam jej usta pocałunkiem. Tym razem nie rozmawiamy. Nachylam się w jej stronę, tak, że jesteśmy zawieszeni nad hamulcem recznym i skrzynią biegów.
To chyba średnio bezpiecznie.
A mimo tego nadal ją całuję.
Offline
Obejmuję jego szyję ramionami. Nie przerywając pocałunków, spoglądam na koszulę chłopaka, a po chwili patrzę na niego znacząco.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
-Obiecałem, nie? Ale... sama możesz to zrobić- śmieję się, a potem znowu zagłębiam się w pocałunku.
Jezu, jakie ona ma wspaniale usta...
Offline
Uśmiecham się i całując go, rozpinam jednocześnie guziki koszuli. Boże... Jak on cudownie wygląda. Muskam palcami jego brzuch.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Jakim cudem i kiedy przenieśliśmy się na tylne siedzenia?
Nie wiem, ale to zdecydowanie przeczy prawom fizyki. Jeden zero dla Pottera z sową.
Z sową.
-Rozgryzłem cię- mówię, przygranicznych lekko jej wargę.- Jesteś Hedwigą.
Offline
- Brawo. Chociaż... teoretycznie, ona nie żyje. - unoszę brwi, dotykając jego ciała.
Muskam delikatnie ustami jego szyję i jej okolice.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5