Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna
Ściskając w dłoniach dziennik ojca, ruszam w stronę parku. Dzień jest zimny. Słońce schowało się za chmurami, sprawiając, że atmosfera stała się naprawdę depresyjna.
Mijam tunel z drzew i zatrzymuję się zszokowana.
Widzę Huntera. Siedzi koło ławki, na ziemi, zwinięty w kłębek. Kolana ma centralnie pod brodą, dłońmi zasłania sobie uszy. Oczy ma mocno zaciśnięte. Zauważam, że słuchawki leżą porzucone na ławce razem z iPodem.
- Hunter? - Podbiegam do niego. - Hunter, co się dzieje?
Jest w jakimś transie. Mam wrażenie, że mnie nie słyszy.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
- Hunter!
Kolejne uderzenie w twarz.
Już nie żyję. Równie dobrze, mogliby mnie zabić. Ale tego nie zrobią. Nie zabiją mnie, dopóki nie wydam swoich.
Jeden ze szwabów klnie po niemiecku. Oddycham z trudem.
- Miałeś dziesięć palców. Teraz masz osiem. Jak myślisz, ile ci zostanie? - Pyta.
Nie odpowiadam. Facet kiwa głową na drugiego żołnierza, który podaje mu obcęgi.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Rozglądam się. Cholera. Przyszedł bez Duke'a? Nigdy nie przychodzi bez Duke'a.
Klękam przed nim i delikatnie zdejmuję dłonie z jego uszu.
On ma... W sumie walczył na wojnie, więc może...
- Hunter? - Patrzę na niego, ale on nie odpowiada, nadal zaciskając oczy. Biorę drżący oddech. - Keith? Spójrz na mnie.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Szwab podchodzi do mnie, a mnie wciska w krzesło. Zaciskam dłonie w pięści, nie chcąc do tego dopuścić. Krew ścieka z palców lewej ręki... z miejsca, gdzie one powinny być.
- Pierdoleni Anglicy - mówi zdegustowany.
Czuję kolejne uderzenie w twarz, a palce mojej lewej dłoni zostają na siłę rozprostowane. Coś dotyka mojego środkowego palca. Metal. Coraz mocniej się zaciska. Jezu. Błagam...
- Keith. Spójrz na mnie.
Co? Otwieram oczy i widzę przed sobą twarz dziewczyny. Ciemnooką. Spokojną... Nie. W jej oczach widać strach. Maskowany, ale jednak go dostrzegam.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Cholera. Co robiła Anna? Co robiła Anna?!
- Keith - mówię stanowczo. - Wracaj tutaj. Eileen Fields. Pamiętasz? To ja. A ty kim jesteś? Mów. Wszystkie fakty.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Podnoszę wzrok.
- Podporucznik... Keith Hunter... 1586 Eskadra Specjalnego... Przeznaczenia - udaje mi się wyjąkać.
Oni mnie zabiją. O mój Boże. Najpierw palce... Potem...
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Nie - mówię twardo. - Jesteś Hunter. Uczysz się w Akademii. Jest 26 czerwca 2016 roku.
Nadal mam wrażenie, że go tutaj nie ma. Widzę to w jego oczach.
Łapię go za podbródek i podnoszę jego twarz. Patrzy na mnie przerażonym wzrokiem, jakby chciał uciec, ale nie mógł się ruszyć. Wycieram dłonią pot z jego czoła. Wzdycham. Nigdy nie znajdowałam się po tej stronie w takiej sytuacji.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Akademia? 20...16?
Co oni mi próbują wmówić?
- Nic wam... nie powiem - mówię drżącym głosem.
Nie. Nie tak, Hunter. Nie mogą zobaczyć, że się boisz.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Serce bije mi jak oszalałe. Mam ochotę uciec.
Przybliżam się powoli, żeby go nie wystraszyć i obejmuję go. Cały drży. To chyba jak ja.
Przystawiam usta do jego ucha.
- Jesteś Hunter. Nikt właściwie nie wie, że tak naprawdę masz na imię Keith - mówię szeptem. Słyszę jego przyspieszony ze strachu oddech. - Uczysz się w Akademii, choć tak naprawdę nie chcesz tu być. Jedyne, na czym ci zależy z tego stulecia, to Duke i twoja mp3. Nigdy się nie rozstajesz ze słuchawkami, a twój ulubiony zespół to Joy Division. A piosenka to New Dawn Fades? Tak? - Mówie szybko i cicho. - Zawsze siadasz z tyłu. Z reguły unikasz ludzi. Dlatego przychodzisz na tę ławkę, bo zazwyczaj ludziom nie chce się pokonywać tuneli z drzew. Z rana się spóźniasz, bo pozbieranie się po koszmarach zajmuje ci więcej czasu. Uciekasz. Ciągle uciekasz. - Przez jego ciało przechodzi dreszcz. - Wszystko co kochasz zostawiłeś tam. Ale jednocześnie tak bardzo nienawidzisz tamtego czasu, że najchętniej wymazałbyś go z pamięci - szept mi się załamuje.
Nie wiem, co mówić. Nie wiem, co robić. Po prostu kucam, przytulona do niego i opieram głowę o jego ramię.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Duke. Joy Division. Ławka. Akademia.. To brzmi jak jakiś kod. Ale... zaraz.
Mrugam kilka razy. Zaczynam sobie przypominać. Rozglądam się. Jest trawa. Jest sadzawka i tunel z drzew. I ścieżka. Jestem w parku. Lokalizacja: Eastbury. Data: 26 czerwca 2016. Wojna się skończyła, szwab trafił do piachu.
A mojego ramienia uczepiona jest ciemnowłosa dziewczyna. Marszczę brwi.
- Eileen?
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Podnoszę głowę, a moje ręce automatycznie opadają. Przyglądam się jego twarzy. Wraca mu świadomość. Jego oczy są przytomne.
- Keith? - Pytam nadal nieco podejrzliwie. - Jesteś tu?
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
- Jestem - mówię nieco zamroczony.
Co się właściwie dzieje? Zaraz... Czy ona mnie przytulała?
Odsuwam się.
- Co ty w ogóle odwalasz, Eileen? - Pytam mrużąc oczy.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Patrzę na niego nieco zaskoczona. Na jego słowa, robię się czerwona. Mój wzrok nagle robi się rozbiegany.
- No po prostu... odlecałeś - mówię. - Nie wiedziałam, co robić.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
- Dałbym sobie radę. - Piorunuję ją wzrokiem.
Łapię za iPoda, który leży na ławce i zakładam słuchawkę.
- Nie jestem dzieckiem - burczę.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Przyglądam się mu przez chwilę, po czym odwracam wzrok.
- Nie jesteś. - Kręcę głową.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
- Więc następnym razem zostaw mnie w spokoju. - Przewracam oczami.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Zaciskam zęby. Podnoszę dziennik z ziemi, po czym sama wstaję. Otrzepuję spodenki z piachu. Jeszcze przez chwilę mu sie przyglądam.
- Nie jesteś dzieckiem. Jesteś zwykłym, zapatrzonym w siebie, niewdzięcznym dupkiem - mówię drżącym głosem.
Odwracam się i idę w stronę, z której przyszłam.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Zatrzymuję muzykę i podnoszę wzrok.
Musiała się namęczyć, żeby przywrócić mnie do żywych. Nie zostawiła tego wszystkiego i nie uciekła. I w końcu znalazła sposób. Pewnie bez niej musiałbym przechodzić to przez jeszcze dłuższy czas.
Biorę oddech.
- Eileen? - Mówię, ale ona się nie odwracam. - Eileen! - Wołam, jednak nadal idzie przed siebie.
Podnoszę się z ziemi i zdejmuję słuchawkę. Idę parę kroków w stronę tunelu.
- Eileen, wróć tutaj! - Krzyczę za nią.
Kręcę głową. To na nic się nie zda. Może jej przejdzie. Z resztą...
Odwracam się i siadam na ławce. Załączam muzykę i zamykam oczy.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Przychodzę do parku chwilę przed czasem. Siadam na ławce i wygładzam sukienkę. Zaraz moje kolejne spotkanie z Edem. O dziwo się nie denerwuję.
Offline
Przychodzę do parku sporo po czasie. A właściwie przybiegam.
- Nie będę przepraszać, bo pewnie już wiesz, że tak mam - mówię. Marszczę brwi, patrząc do góry na moje włosy, które są całe roztrzepane. Przeczesuję je dłonią. - Cześć.
I'm great in bed.
I can sleep for days.
Offline
- Czeeść.- uśmiecham się.- To było do przewidzenia, że się spóźnisz.- kręcę głową.
Offline
- Bywa - rzucam swobodnie i siadam na ławce. - Jakieś szczególne plany na dzisiaj?
I'm great in bed.
I can sleep for days.
Offline
- To ty miałeś coś na dzisiaj zaplanować.- uśmiecham się.
Offline
Marszczę brwi.
- No fakt - mamroczę. Wybucham śmiechem. - Mogę spontanicznie cokolwiek wymyślić, ale raczej nie będzie to związane z francuskim.
I'm great in bed.
I can sleep for days.
Offline
- Nie musi być związane z francuskim.- kręcę głową.- Nie wierzę, że zapomniałeś.- śmieję sie.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna