Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2
- Tak. - Potwierdzam. - A ja, tak jak reszta uczniów nie mogę próbować podróżować w czasie poza terenem szkoły - mówię przyglądając się twarzy dziewczyny. W jej oczach pojawił się tajemniczy błysk. - Co planujesz..? - Dopytuję choć jestem prawie pewna, że znam jej odpowiedz.
"Jeśli spędzasz życie na czekaniu na burzę, nigdy nie nacieszysz się słońcem."
Offline
- Och. Po prostu... Miałam ochotę odwiedzić starych znajomych... Dosłownie starych... Tak z lat 30. XX wieku w Polsce. - Uśmiecham się szatańsko, niczym DiAngelo.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
- Czy nie złamiemy w tym momencie wszystkich możliwych zasad? - pytam ironicznie z uśmiechem. - Bo jeśli tak to nie musisz powtarzać. - Śmieje się. - No... Tyle, że jeśli uda się mnei przenieść tak daleko. - Dodaje nieco ciszej.
"Jeśli spędzasz życie na czekaniu na burzę, nigdy nie nacieszysz się słońcem."
Offline
Śmieję się serdecznie.
- Uda się! Mówię ci, podróżowanie na nielegalu jest całkiem fajne. Choć nie robię tego za często. - Wzdycham.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Pochodzę w stronę kina lekko zaniepokojona. Mam nadzieję, że kolejny głupi pomysł Liam. Rano jak wróciłam z biegania po lesie, to znalazłam u siebie na łóżku karteczkę z napisem " Czekam na ciebie dzisiaj o 18 przy kinie. Twój tajemniczy wielbiciel." Jakby Liam, nie mógł się po prostu podpisać, mówiłam mu, że nie lubię tych romantycznych bzdet. Staję przy kinowych kasach i zaczynam się rozglądać za tym pajacem ale nigdzie go nie widzę. Zerkam szybko na zegarek, ma jakieś dwie minuty na dojście. Kurde... najpierw zaprasza a potem się spóźnia...
Offline
Rozglądam się za siostrzenicą Montrose. Nie mam pojęcia, jak ten babsztyl zmusił ją do spotkania z obcym facetem i chyba nie chcę wiedzieć.
W końcu zauważam dziewczynę, którą Montrose pokazywała mi na zdjęciu. Krzywię się. Nie to, że jest brzydka. Po prostu nie mam ochoty na te spotkanie. Biorę głęboki oddech i uspokajam moją wściekłość. Staram się wyglądać na wyluzowanego, mimo że wszystko się we mnie gotuje.
- Hm. Cześć, Emily - rzucam, podchodząc do niej i przeczesuję włosy palcami. Co za debilizm. - Jestem Hunter.
Staram się by nie brzmieć wrednie, choć nie wiem, czy mi to wychodzi.
http://www.polyvore.com/not_date_hunter … =210498318
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Akurat gdy mam dzwonić do Liama podchodzi do mnie jakiś nieznajomy chłopak. Wkładam telefon z powrotem do torebki.- Słucham?- marszczę brwi zdziwiona.- My się znamy?- mrugam rzęsami.
Offline
Nie. I wolałbym cię nie poznać.
- Miałem się z tobą spotkać pod kinem o 18 - mówię.
A może to nie ona? Nadal coś mi tutaj nie gra.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Przegryzam wargę i kręcę lekko głową.- Przykro mi, musiałeś mnie z kimś pomylić. Jestem tutaj umówiona z moim przyjacielem, który aktualnie się spóźnia.- wzdycham.
Offline
Przechylam głowę.
- Jesteś Emily Moore, prawda? - Pytam. Dziewczyna kiwa przytakująco głową. - No to hmm... W takim razie się nie pomyliłem.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Matko czego ten chłopak od mnie. Mam nadzieję, że Liam nie posunął się do wynajęcia go aby mnie nabrał.- To niemożliwe.- mówię.- Przykro mi, że zostałeś ofiarą nie udanej randki z dziewczyną która w internecie się pod mnie podszywała. Bo poznałeś tą dziewczynę w internecie prawda?
Offline
Zaraz sobie stąd pójdę.
A wtedy wszystko szlag trafi.
- Nie. Nie z internetu z Akademii. Wiesz, prowadzoną przez twoją ciotkę - mówię, przechylając głowę.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Skąd wiesz, że moja ciotka prowadzi Akademię?- unoszę brwi.- Prześladujesz mnie?- przełykam ślinę, lekko przerażona i delikatnie się odsuwam.
Offline
Przymykam oczy, coraz bardziej wściekły.
- Po prostu nie utrudniaj i chodź ze mną do kina, a potem powiedz swojej ciotce, jak bardzo mnie lubisz. Tylko tego chcę - rzucam zrezygnowany i już naprawdę na skraju złości.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Ale ja naprawdę nic nie rozumiem.- wzdycham ciężko.- Dobrze możesz inaczej. Dziś rano dostała karteczkę z napise " Czekam na ciebie dzisiaj o 18 przy kinie. Twój tajemniczy wielbiciel."- mówię.- Tylko mój kolega by coś takiego napisał.
Offline
Zaciskam usta. Podnoszę na nią wzrok.
- Pewnie cię rozczaruję - rzucam oschle. Już nawet nie udaję. Montrose może robić co zechce. - Ale to nie była kartka od twojego kolegi. - Marszczę lekko brwi zaskoczony. - "Wielbiciel"? Chryste. Ktoś tak jeszcze pisze?
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Montrose. Cholera.- klnę pod nosem. Co ta powalona kobieta znowu planuję.- Dlaczego moja ciotka chce nas wyswatać? Co przeskrobałeś?- przewracam oczami.
Offline
Patrzę na zegarek.
- Może wytłumaczę ci potem - mówię cicho. - Jeszcze może nas podsłuchiwać. Za chwilę zaczyna się film.
Uśmiecham się do niej. A raczej udaję, że to robię.
- To może po filmie pójdziemy na kawę? - Proponuję.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Jasne, a i cokolwiek kazała ci udawać, zignoruj ją. Nie musisz niczego udawać, moja ciotka to małpa, wiem o tym.- uśmiecham się lekko.
Offline
- Jasne - mówię ze sztucznym entuzjazmem. - Tylko, że nadal może nas widzieć. Nie mam pojęcia, do jakich kamer ma dostęp, ale przynajmniej chyba dźwięku nie usłyszy. Myślę, że po filmie powinna się znudzić.
Patrzę po raz kolejny na zegarek. Wyciągam w jej stronę ramię.
- To co? Idziemy na... - Patrzę na bilet. - Poważnie? Na "Pamiętnik"?
Nie dość, że zero pojęcia o związkach, zero pojęcia o młodzieży to jeszcze zero kreatywności.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Jezu naprawdę? Pamiętnik? Najlepiej niech jeszcze nas wyślę na Titanica- wzdycham i chwytam się jego ramienia.
Offline
- Nic nie mów - mruczę. - Bo naprawdę zafunduje nam romantyczną podróż statkiem.
Wchodzimy do środka a ja rozglądam się za wejściem na salę. Jeszcze tutaj nie byłem.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Szczerze? Myślę, że zrobiłaby to i jeszcze mam znalazła górę lodową aby było romantyczniej. To baardzo jej stylu.- uśmiecham się.
Offline
- Taa... - mruczę pod nosem. - Czasem się nie dziwie Adrienowi, że nazywa ją krochmal.
W końcu udaje nam się znaleźć odpowiednią salę. Podaję bilety do sprawdzenia, po czym staję przy drzwiach.
- Damy przodem.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Adrienowi?- marszcze brwi.- Widocznie nie zdążyłam jeszcze poznać.- wzruszam ramionami i wchodzę do salami kinowej
Offline
Strony: Poprzednia 1 2