Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
W całym dworze znajduje się około 5 sal lekcyjnych. Każda wyposażona jest niemalże identycznie. Klasy jako jedyne pomieszczenia w całej akademii, zostały urządzone dość nowocześnie. Taki ukłon ze strony dyrektora.
You make my heart feel like it’s summer
When the rain is pouring down.
Offline
Wchodzę do sali ze skórzanym dziennikiem, piszę temat na tablicy i siadam za biurkiem. Teraz tylko czekać na uczniów.
Sometimes u can't make it on your own.
Offline
Po umyciu się i spędzeniu kilku godzin w pokoju wyglądam jak gdyby nigdy nic nie miało miejsca. Nie patrzę się na Miguela, tylko od razu siadam w ławce pod oknem i wyciągam zeszyt.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Wchodzę na salę i wyjmuję tylko jedną słuchawkę. Siadam jak zawsze w ostatnim rzędzie pod oknem, wgapiam się w okolicę i rzucam torbę na ziemię.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Wchodzę do sali i siadam w środkowej ławce. Wypakowuję zeszyty i długopis.
Offline
Biorę wdech i uśmiecham się, zanim wejdę do sali. Otwieram drzwi.
- Dzień dobry, panie Anucio! - Witam się radośnie, po czym patrzę na uczniów. - Cześć!
Idę w stronę Megan i siadam obok niej.
- Hej. Jak samopoczucie? - Pytam.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Wchodzę spóźniona do sali. Eh.
- Dzien Dobry. - mówię entuzjastycznie i Siadam na koncu.
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
- Dzień dobry. - uśmiecham się. - Czy wszyscy są? - pytam i rozglądam się po klasie.
Brakuje kilka osób. Biorę do ręki długopis i wpisuję nieobecności.
Ostatnio edytowany przez Miguel Anucio (2016-06-02 19:54:02)
Sometimes u can't make it on your own.
Offline
- Po wczorajszym w pracowni babci tak średnio ale bardziej w stronę kiepsko. Opowiadałam co zaszło wczoraj w pracowni?- kręcę głową.
Offline
Kręcę głową.
- A co się stało? - Pytam szeptem, żeby nie przeszkadzać.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
- Moja babcia na siłę próbowała mnie swatać.- kręcę głową z niedowierzaniem.- Zgaduj z kim.- wzdycham.
Offline
- Proszę o ciszę. - mówię spokojnym głosem. - Dzisiaj podam wam lektury, które będziecie musieli przeczytać, a później na ich podstawie opisać refleksje, które wam towarzyszyły. - zaczynam wypisywać tytuły na tablicy.
Sometimes u can't make it on your own.
Offline
Zastanawiam się.
- Z DiAngelo? - To pierwsza osoba, która przychodzi mi na myśl, po jej ostatnich "przygodach".
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Wzdycham.
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
- Niee, ale blisko.-stwierdzam cicho.- Strzelaj dalej.
Offline
Wzdycham.
- Nie mam pojęcia. - Uśmiecham się lekko z przyzwyczajenia. - Po prostu mi powiedz.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Powoli zapisuję to, co Anucio pisze na tablicy. Mam gdzieś, co robią inni.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Uwaga, masz szczęście, że siedzisz bo być może byś padła.- stwierdzam uśmiechając się delikatnie.- Z Hunterem.- mówię szeptem.
Offline
- Kiedy termin najbliższej lektury? - pytam profesora.
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
Marszczę brwi, a kąciki ust opadają mi z zaskoczenia.
- Z Hunterem? Przecież on jest... - nie wiem, co powiedzieć - ...nie do ruszenia.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Marszczę brwi, gdy słyszę moje imię nazwisko. Rozglądam się po sali, próbując zlokalizować, kto mówi.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Najbliższa lektura za dwa tygodnie. - mówię.
Kiedy większość osób zapisuje nazwy książek, biorę karty pracy z biurka i rozdaję im.
- To na zadanie po lekcjach. - mówię nadal uśmiechnięty.
Sometimes u can't make it on your own.
Offline
- No właśnie ja to wiem, ty to wiesz, ale moja babcia tego niestety nie wie.- przewracam oczami.- Wyobraź sobie, że kazała mi zmierzyć i sobie poszła na pogaduchy do Montrose.
Offline
- Dziękować. - szepcze. Nie lubię prac domowych.
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
Marszczę brwi jeszcze bardziej, kompletnie zapominając już o sztucznym uśmiechaniu się.
- Mierzyć? Ty go w ogóle dotknęłaś, czy uciekłaś z krzykiem? - Zabrzmiało to trochę wrednie, choć nie miało, dlatego śmieję się cicho, żeby nie brała tego do siebie.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline