Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zatrzymuję się przy jednym z opuszczonych balkonów i zsuwam się po filarze w dół ukrywając twarz w dłoniach.- Jeśli to się wiąże z obmacywaniem to zdecydowanie nie dam rady.- kręcę głową.
Offline
Siadam obok.
- Stój od niego dalej. Jeśli trzeba, przywal mu. - Wzruszam ramionami. - A jak nie, to ja mu przywalę.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
-Nie, to wszystko było zaplanowane- przewracam oczami i biorę Leę pod rękę- Chodź, Lady Eleonoro, musimy pilnować Eileen. Bo po kilku kieliszkach polowa towarzystwa będzie się zachowywać jak ja przed chwilą.
Offline
- Serio myślisz, że byłabym zdolna komukolwiek przywalić?- spoglądam na niego i wzdycham.- Gdy tylko mnie ktoś dotyka czuję paraliżujący strach a potem nagłą potrzebę ucieczki.
Offline
- Genialnie. A potem dostaną w te ich tapetową twarz, sir Adrienie. - ostatni raz spoglądam na niego.
Idziemy w stronę Eileen. Zastanawiam się, jak jej idzie...
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Wychodzę z balkonu i zmierzam w stronę... właściwie to niczego. Naprzeciw mnie wychodzi ten mężczyzna i Lea. Podchodzę do nich.
- Widzieliście Eileen? - pytam się
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
- Megan, musisz pokonywać swój strach. Nie możesz dać się zmacać, ale musisz wiedzieć, że jesteśmy obok i jak coś zacznie się dziać, to interweniujemy.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Nie mogę, to naprawdę nie jest takie proste.- przegryzam wargę i kręcę nerwowo głową.
Offline
Wzdycham.
Nie nadaję się do pocieszania. Ani pomagania. A ona najwyraźniej nie nadaje się do tej misji.
- W takim razie miejmy nadzieję, że Eileen wyciągnie jakieś informacje - mówię krótko, patrząc na ścianę.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Ja też mam taką nadzieję. Zdecydowanie nie nadaję się do misji.- stwierdzam kręcąc głową.
Offline
Zerkam na nią.
- To co? Zostawimy ją samą, żeby odwaliła całą robotę za nas? - Pytam spokojnie.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Kątem oka zauważam akcję związaną z Megan. O dziwo mój rozmówca wydaje się całkiem normalny, a nawet... całkiem miły. Ma też przepiękne, niebieskie oczy.
Po jakimś czasie zaczynam mieć wątpliwości. W prawdzie, jeszcze o nic go nie zapytałam, jednak nie wydaje się człowiekiem, który mógłby współpracować z takim zwyrodnialcem.
Do czasu, gdy pyta o moje rodzinne strony. Opowiadam mu bzdety na temat mojego życia, gdy pada zdanie.
- Mieliśmy sąsiada, zwał się Demarcus. - Przygryzam wargę. - Całkiem dobrze się z nim... rozmawiało. - Bawię się w podteksty, akcentując ostatnie słowo. - Jednak ostatnimi czasy wyjechał i słuch po nim zaginął - mówię nieco zasmucona.
Widzę, jak jego mina się zmienia, gdy słyszy imię Demarcusa. Daję znak Lei, Adrienowi i Indii, że facet musi coś wiedzieć.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Potakuję niewidocznie głową w stronę Eileen i trzymam się dosyć blisko nich, by w razie czego działać.
- ... Był moim przyjacielem. - słyszę skrawek rozmowy. Facet wie więcej niż się spodziewaliśmy.
Ostatnio edytowany przez India Eifryn (2016-09-13 20:49:00)
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
Razem z Leą podchodzę bliżej Eileen, żeby być w gotowości i jak najwiecej usłyszeć. Zauważam obok nas tą śliczną, nieznajomą dziewczynę z Akademii. Będę musiał z nią kiedys pogadac.
-Demarcus odwiedził nas kiedyś we dworze...- słyszę urywek i podchodze jeszcze bliżej
Offline
W pewnym momencie dołącza do mnie Lea wraz z... nieznanym mi mężczyzną. Jak to możliwe, że wcześniej go nie widziałam?
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
Rejestruję wszystko, co do mnie mówi. Mieszka kawałek od zamku. Trochę w odosobnieniu. W sumie... jakoś mi to do niego pasuje.
- Byłabym rada odwiedzić kiedyś pana Demarcusa - mówię. Widząc jego minę, zapala mi się czerwona lampka w głowie. Zazdrość. Jeśli będę tak działać, to niczego mi już nie powie. Wybucham perlistym śmiechem. - Czułabym się lepiej i bezpieczniej, gdyby pan poszedł ze mną - mówię nieśmiało, czując wpływający na twarz rumieniec.
Może to zadziała. Będę grała kruchą istotkę.
Jakbyś wcale nią nie była.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
W pewnym momencie zauważam, jak Eileen kieruję się gdzieś z tym facetem. Spoglądam szybko na nieznajomego i Leę, a następnie ruszam za dziewczyną w stosownej odległości.
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
- Nie wiem.- kręcę głową.- Ale chyba dobrze jej idzie. Ja naprawdę chciałam pomóc, ale to mnie przerasta.
Offline
- Wiesz... mam trochę złe przeczucia, co do tego faceta. Masz przy sobie alkohol? - unoszę brew i staram się wmieszać w tłum, tak, żeby sługus nas nie widział.
Teraz tylko iść za nim i Eileen.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
Wzruszam ramionami. Widzę oddalającą się Eileen i nie wiem dlaczego, mam ochotę za nimi iść.
- W takim razie pójdę jej pilnować. Jest bardziej narażona, niż ty w tym momencie. - Podnoszę się. - I przekażę którejś z dziewczyn, żeby zajęły się tym gościem.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Okej, ja tu jeszcze chwilkę posiedzę.- uśmiecham się słabo.
Offline
Staram się ukryć fakt, jak bardzo mnie rozczarowała jej postawa względem całej grupy i odchodzę w stronę tych, którzy pilnują Eileen.
- India, mogłabyś zastąpić Megan? Bo Megan... jest Megan. - Wzruszam ramionami.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Widzę, ze Hunter idzie za Eileen. Uroczo- powstrzymuję uśmiech. India tez idzie w jej stronę, więcej obstawy jej chyba nie potrzeba. Zatrzymuję się razem z Leą.
-Poradzą sobie- mówię- Widzisz jeszcze kogoś, kto mógłby coś wiedzieć?
Offline
Odwracam się w stronę Huntera i kiwam głową.
- Jasne, nie ma sprawy. - uśmiecham się i odchodzę w stronę mężczyzny, z którym była Megan. Na samym początku rozmawiamy o tutejszym balu. Muszę go jakoś przekonać do siebie i zdobyć jego zaufanie. Dopiero po chwili przechodzimy na inne tematy...
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
Obracam się dookoła.
- Ten przy oranżadzie Helenie. Rozgląda się co chwilę i ma dosyć... dziwny wzrok. Wygląda jakby kogoś szukał. Myślisz, że może coś wiedzieć, Sherlocku? - pytam, krzyżując ramiona.
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline