Krąg 12 podróżników w czasie zaprasza do wspólnej przygody
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5
- Hunter - poprawiam odruchowo.
Marszczę brwi, przyglądając się jej.
- Eileen? Co się dzieje? - Pytam zaniepokojony.
Ona jednak jeszcze mocniej zaciska oczy i oddycha tak, jakby przychodziło jej to z niemałym trudem. Co tutaj się...
Klaustrofobia. Czy to możliwe, że ją ma? Patrzę na nią po raz kolejny. Głupie pytanie.
Łapię ją za podbródek i unoszę jej głowę do góry.
- Patrz na mnie. Skup się na moim głosie, okay? - Mówię cicho, nadal mając na uwadze, że sługa gdzieś biega na wolności. Nie mogłem go zabić.
Dziewczyna otwiera oczy tak szeroko, że gołym okiem widać, jak bardzo jest przerażona, co potwierdza dodatkowo nienaturalnie przyspieszony oddech. Patrzy na mnie i porusza bezgłośnie ustami, jakby chciała coś powiedzieć.
- Nic ci nie będzie. Jeszcze tylko chwila, rozumiesz? - Mówię spokojnie, nadal trzymając ją za podbródek. - Drzwi są otwarte. Zawsze można wyjść przez okno.
To niedorzeczne, że bardziej boi się małego pomieszczenia, niż przystawionego do gardła noża.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
- Mhm... hmm... - Jestem w stanie tylko wydusić.
Skupić się na Hunterze. Na Hunterze. Na jego oczach. Są brązowe. A pod prawym okiem, przez cały policzek ciągnie się blizna.
Nazywam się Eileen Fields i nie jestem zamknięta w piwnicy.
Krzywię się na to słowo.
- Keith, nie chcę tutaj być - szepczę, prawie płaczliwym głosem.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Nawet nie staram się jej poprawiać, gdy wymawia moje imię.
Nasłuchuję.
- Zaraz sobie pójdzie. Wtedy stąd wyjdziemy, okay? Jeszcze tylko chwilka.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Kiwam tylko głową, oczekując na cokolwiek, jakikolwiek znak, że już możemy wyjść, że już po wszystkim.
Może po prostu wyjdę i dam się zabić? Może...
Patrzę błagalnie na Keitha.
- Proszę, wypuść mnie stąd - mówię, a w moich oczach zaczynają wzbierać łzy.
Just smile and say you're fine, nobody really cares anyway.
Offline
Patrzę na nią przez chwilę i waham się, co powinienem zrobić. Jest teraz za słaba.
Wzdycham.
- Chrzanić resztę, wracamy do Akademii - podejmuję decyzję.
Nie widzę żadnej radości na jej twarzy. Pewnie nie zobaczę, dopóki stąd się nie wydostaniemy. Choć nie jestem w stanie stwierdzić, czy ona da radę się teleportować w tym stanie.
Cholera.
Chwytam ją za dłoń, pomagając jej tym samym, po czym znikamy.
You're goddamn right I'm bitter. Sometimes we have to face things on our own.
Offline
Pokrótce zauważam Leę w towarzystwie na niewielkim balkoniku. Wskazuję ich Adrienowi.
- Zbieramy się już? - pytam szeptem, by sługus nas nie zauważył. W końcu zacznie coś podejrzewać...
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
- Niestety, to już wszystko co mi wiadomo, Milady. Zechciałaby mi pani dotrzymać towarzystwa? - unosi znacząco brwi i wskazuje wzrokiem pusty pokój.
- Ja... Niestety, ale będę musiała już iść. - kręcę głową szybko.
Ciekawe, jakby to było wyrzucić go przez balkon...?
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
-Udawalbym jej brata, ale on juz na zna- krzywię się- Lea musi sama odejść, a potem się zwiniemy.
Offline
Kiwam głową, patrząc w stronę Lei i czekając, jak długo jej zajmie wywinięcie się z rąk tego sługusa.
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
- Ale, czemóż to? Gdzie ci tak spieszno, Milady? - chwyta mnie za dłoń.
- Ach, widzisz... obowiązki wzywają. - uśmiecham się smutno.
- Jest bal. Gwiazdy tak cudownie migoczą... - ciągnie. - Błagam, o Pani.
- Smutek mnie przepełnia na wskroś, ale muszę iść. Żegnaj. - wyrywam się szybko i biegnę w stronę korytarza.
Oby mnie nie znalazł...
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
-Iiii... mam cię- łapię biegnącą Leę jedną ręką i zręcznie wciągam za róg- Idziemy, zanim ten facet cię znajdzie
Offline
- Poradziłam sobie z nim. - mruczę pod nosem. - Skoro misja jest wykonana, to wracam do Akademii. - patrzę w podłogę, tak jakbym coś złego zrobiła.
Bo teraz, kiedy z nim rozmawiasz to sprawia ci to ból?
Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi.
Offline
- Myślę, że wszyscy powinniśmy już wracać. - uśmiecham się porozumiewawczo, tym samym pokazując Lei, że nie są sami. Chyba mnie nie zauważyła.
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Offline
-W takim razie, dobrze- chwytam je obie za dłonie i juz po chwili znikamy.
Informacji jest dość, niczego więcej nam nie potrzeba
Offline
Teleportujemy się z Megan do współczesności.
Sometimes u can't make it on your own.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5